niedziela, 28 lipca 2013

Wylądujesz w pobliskim rowie....

Stiles siedział w szkolnej ławce przeglądając wiadomości na komórce i oczywiście ignorując nauczyciela. Pan Harris jak zwykle gadał o rzeczach, które go w ogóle nie interesowały.
''Chemia organiczna, nieorganiczna; ciekawe co mi to da w życiu'' pomyślał Stiles pusto patrząc się na tablice zapisaną jakimiś wzorami, które były dla niego czarną magią.
Gdy tylko usłyszał upragniony dzwonek, rzucił się w stronę drzwi. Przystanął na korytarzu, czekając aż jego szanowny przyjaciel-wilkołak Scott wyjdzie z klasy.
  • Scott! - zawołał, gdy tylko go zobaczył. - Porobimy coś dzisiaj razem? No wiesz, tak za starych, dobrych czasów, zanim się zwilkołaczyłeś.
  • Chętnie, ale jestem umówiony z Allison.
  • Oczywiście, leć do swojej ukochanej. Tylko uważaj na przyszłych teściów! – powiedział Stiles i ruszył w stronę szkolnego parkingu.
Wsiadł do swojego Jeepa i spokojnie pojechał do domu.
Gdy dojechał na miejsce od razu udał się do swojego pokoju. Ojciec jak zwykle był w pracy, więc nie martwił się o rodzicielskie pytania typu ''Co tam w szkole?'' itp.
Wchodząc do pokoju, odruchowo rzucił torbę w kąt i z zamkniętymi oczami wskoczył na łóżko.
  • Stiles. - usłyszał jak dobrze znany mu głos, przez który zawszę przechodzą go ciarki wymówił jego imię.
Chłopak natychmiast zerwał się z łózka, ale zanim zorientował się, co się dzieję, został przyciśnięty do ściany.
  • Hej, Derek. Co Cię sprowadza w moje skromne progi? - powiedział ciężko oddychając.
  • Gdzie jest Scott? - zapytał jeszcze mocniej go przyciskając.
  • Skąd mam wiedzieć? - Derek pewnie zorientował się, że kłamie, ale zawszę warto spróbować.
  • Wiem, że kłamiesz. - powiedział, zmniejszając przestrzeń między nimi do minimum cały czas patrząc w jego oczy.
  • O mój boże... Dobra, powiem Ci, ale mógłbyś....
Derek odsunął się od Stilesa jednocześnie go puszczając.
  • Gadaj.
  • Spokojnie wielkoludzie. Nie wiem dokładnie gdzie jest, ale wiem z kim...
  • Allison?
  • Znajdź Allison, znajdziesz Scotta; nic prostszego!
Nie zwracając uwagi na Stilesa, Derek wyszedł przez okno, zostawiając go samego z własnymi myślami.
Stiles nie wiedział już co ma myśleć... Wiedział, że Derek nie jest przyjemnym typem, ale jednak pewne uczucie nie dawało mu spokoju. Czuł coś do niego, ale nie potrafił tego przed sobą przyznać.

Nastał kolejny dzień i kolejne zmartwienia.
Stiles nie miał ochoty na wysłuchiwanie nauczycieli, więc powiedział tacie, że nie za dobrze się czuje i zostaje w domu. Oczywiście fizycznie Stiles czuł się po prostu świetnie; był okazem zdrowia, ale emocjonalnie, niekoniecznie.
Nie mógł przestać myśleć o wczorajszej bliskości Dereka.
''Stiles, weź się z garść'' powtarzał sobie, ale niestety to nie skutkowało. Nie mógł wyrzucić z pamięci jego idealnych rysów twarzy, pięknych oczu z nieskazitelnym niebieskim blaskiem i pełnych malinowych ust, które....
  • Stop! - krzyknął sam do siebie.
Zerwał się z łóżka, na którym leżał i udał się do kuchni. Wyjął z lodówki butelkę soku pomarańczowego, którą od razu wypił, przechadzając się po całym pomieszczeniu.
''Od dzisiaj zaczynam go unikać'' pomyślał i już miał wrócić do siebie, gdy jego telefon zawibrował zwiastując przychodzącą wiadomość.
Od: Scott
''Spotkajmy się za 20 minut w domu Dereka. Pilne.''
  • Po prostu świetnie! - powiedział po przeczytaniu wiadomości i niezbyt radosny wyszedł z domu kierując się w stronę Jeepa.

Stiles stał przed bardzo dobrze znanymi drzwiami.
Odetchnął kilka razy i pewnie wszedł do środka. Pierwsze co zobaczył to rozmawiających Dereka i Scotta.
  • Nareszcie! Co tak długo? - powiedział Derek, gdy go zauważył.
  • Spokojnie wielkoludzie, złość piękności szkodzi. - powiedział Stiles, przez co Derek złapał go za kołnierz bluzki. - O.. mój... boże...
  • Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a wylądujesz w pobliskim rowie. - wysyczał Derek.
  • Derek uspokój się. Wszyscy są zirytowani tą całą sytuacją, ale nie musisz wyżywać się na Stiles'ie. - odparł Scott.
Derek puścił chłopaka i podszedł do stołu, na którym ułożone były różne księgi, z których i tak niewiele było wiadomo.
Niedługo później dołączyli do nich Isaac, Erica i Boyd, którzy także niewiele wiedzieli.
Każdy z zebranych miał swoją teorię na temat kanimy, ale żadna z nich nie była prawdziwa. Nikt nawet nie wiedział kim on/ona jest.

Ich dyskusję przerwały dziwne odgłosy dochodzące ze strychu. Nikt nie zdążył nawet tego sprawdzić, a przed ich oczami pojawił się cień.
Derek zerwał się z miejsca i ruszył na bestię. Nie miał wątpliwości, że zaatakowała ich właśnie kanima. Niestety była zbyt szybka i Derek nie wiedząc nawet kiedy został zadrapany. Pech chciał, że upadł na zdezorientowanego Stilesa.
Ten jednak zanim zdążył go złapać, również został zadrapany i bezsilnie opadł na leżącego już Dereka.

Scott, Isaac, Erica i Boyd nadal walczyli z kanimą, która chwile później wypełzła z domu.
  • Biegnijcie za nią! - zawołał do nich Derek, a pozostała czwórka posłusznie pobiegła za gadem.
Między Stiles'em a Derek'iem zapanowała cisza, jednak ten pierwszy postanowił ją przerwać.
  • Derek...
  • Zamknij się. - powiedział ostro starszy, wbijając pazury w udo by szybciej pozbyć się jadu kanimy.
  • Okej i fuuuj... A wiesz, że wilki nigdy, w przeciwieństwie do psów, nie noszą ogona wygiętego ku górze. Ich ogon zawsze zwisa w dół.
  • Po co ty mi to mówisz?
  • Próbuję podtrzymać konwersację.
  • Jaką konwersację?
  • Nieważne.... - nastała między nimi chwila ciszy. - Przejdziemy przez to wszystko.... Zawsze przechodzimy. Poradzimy sobie z kanimą i z całą resztą; zaufaj mi.
  • Niby czemu mam Ci zaufać? Jesteś tylko zwykłym nastolatkiem.
  • Bo Cie kocham... - wyszeptał, jednak Derek go usłyszał.
  • Co?
  • Kocham Cię... I w głębi duszy wiem, że ty też mnie kochasz...
  • Stiles...
  • O... mój.. boże.... Chyba mnie pogrzało... Zapomnimy co się przed chwilą wydarzyło...
  • Stiles...
  • Nie, nic nie mów. Tylko się wygłupiłem...
  • Ja Ciebie też kocham...
  • Proszę Cie, nie zabijaj mnie.... Czekaj... Co?!
  • Kocham Cię Stiles.... Cały czas starałem się to od siebie odepchnąć, ale nie potrafię dłużej.
Derek spojrzał w oczy Stilesa, które nie kryły zdziwienia i w które uwielbiał patrzeć, a jego maska, która pokazywał na co dzień znikła. Nie obchodziło go w tym momencie to, że po lesie biega kanima, chciał tylko patrzeć w oczy Stilesa.
Gdy tylko Derek odzyskał czucie w kończynach przysunął się do młodszego chłopaka obdarzając go namiętnym pocałunkiem.
Gdy tylko ich wargi się zetknęły, wszystkie problemy Stilesa odeszły w zapomnienie. Liczyło się tylko tu i teraz. Liczył się tylko Derek.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
TA DAM!
Chcieliście to macie ;D
Pewnie teraz wyjdę na sadystkę ale shippuje Stereka <3
Mam nadzieję, że się spodobało ;)

Jeśli ktoś ogląda Teen Wolf (a jeśli nie to polecam!) to przyjmuje zamówienia na one shoty ;D


Spokojnie... http://ill-fight-for-you-until-i-drop.blogspot.com/ jest na #1 miejscu ;D