Stiles siedział w szkolnej ławce
przeglądając wiadomości na komórce i oczywiście ignorując
nauczyciela. Pan Harris jak zwykle gadał o rzeczach, które go w
ogóle nie interesowały.
''Chemia organiczna, nieorganiczna;
ciekawe co mi to da w życiu'' pomyślał Stiles pusto patrząc się
na tablice zapisaną jakimiś wzorami, które były dla niego czarną
magią.
Gdy tylko usłyszał upragniony
dzwonek, rzucił się w stronę drzwi. Przystanął na korytarzu,
czekając aż jego szanowny przyjaciel-wilkołak Scott wyjdzie z
klasy.
- Scott! - zawołał, gdy tylko go zobaczył. - Porobimy coś dzisiaj razem? No wiesz, tak za starych, dobrych czasów, zanim się zwilkołaczyłeś.
- Chętnie, ale jestem umówiony z Allison.
- Oczywiście, leć do swojej ukochanej. Tylko uważaj na przyszłych teściów! – powiedział Stiles i ruszył w stronę szkolnego parkingu.
Wsiadł do swojego Jeepa i spokojnie
pojechał do domu.
Gdy dojechał na miejsce od razu udał
się do swojego pokoju. Ojciec jak zwykle był w pracy, więc nie
martwił się o rodzicielskie pytania typu ''Co tam w szkole?'' itp.
Wchodząc do pokoju, odruchowo rzucił
torbę w kąt i z zamkniętymi oczami wskoczył na łóżko.
- Stiles. - usłyszał jak dobrze znany mu głos, przez który zawszę przechodzą go ciarki wymówił jego imię.
Chłopak natychmiast zerwał się z
łózka, ale zanim zorientował się, co się dzieję, został
przyciśnięty do ściany.
- Hej, Derek. Co Cię sprowadza w moje skromne progi? - powiedział ciężko oddychając.
- Gdzie jest Scott? - zapytał jeszcze mocniej go przyciskając.
- Skąd mam wiedzieć? - Derek pewnie zorientował się, że kłamie, ale zawszę warto spróbować.
- Wiem, że kłamiesz. - powiedział, zmniejszając przestrzeń między nimi do minimum cały czas patrząc w jego oczy.
- O mój boże... Dobra, powiem Ci, ale mógłbyś....
Derek odsunął się od Stilesa
jednocześnie go puszczając.
- Gadaj.
- Spokojnie wielkoludzie. Nie wiem dokładnie gdzie jest, ale wiem z kim...
- Allison?
- Znajdź Allison, znajdziesz Scotta; nic prostszego!
Nie zwracając uwagi na Stilesa, Derek
wyszedł przez okno, zostawiając go samego z własnymi myślami.
Stiles nie wiedział już co ma
myśleć... Wiedział, że Derek nie jest przyjemnym typem, ale
jednak pewne uczucie nie dawało mu spokoju. Czuł coś do niego, ale
nie potrafił tego przed sobą przyznać.
Nastał kolejny dzień i kolejne
zmartwienia.
Stiles nie miał ochoty na
wysłuchiwanie nauczycieli, więc powiedział tacie, że nie za
dobrze się czuje i zostaje w domu. Oczywiście fizycznie Stiles czuł
się po prostu świetnie; był okazem zdrowia, ale emocjonalnie,
niekoniecznie.
Nie mógł przestać myśleć o
wczorajszej bliskości Dereka.
''Stiles, weź się z garść''
powtarzał sobie, ale niestety to nie skutkowało. Nie mógł
wyrzucić z pamięci jego idealnych rysów twarzy, pięknych oczu z
nieskazitelnym niebieskim blaskiem i pełnych malinowych ust,
które....
- Stop! - krzyknął sam do siebie.
Zerwał się z łóżka, na którym
leżał i udał się do kuchni. Wyjął z lodówki butelkę soku
pomarańczowego, którą od razu wypił, przechadzając się po całym
pomieszczeniu.
''Od dzisiaj zaczynam go unikać''
pomyślał i już miał wrócić do siebie, gdy jego telefon
zawibrował zwiastując przychodzącą wiadomość.
Od: Scott
''Spotkajmy się za 20 minut w
domu Dereka. Pilne.''
- Po prostu świetnie! - powiedział po przeczytaniu wiadomości i niezbyt radosny wyszedł z domu kierując się w stronę Jeepa.
Stiles stał przed bardzo dobrze
znanymi drzwiami.
Odetchnął kilka razy i pewnie wszedł
do środka. Pierwsze co zobaczył to rozmawiających Dereka i Scotta.
- Nareszcie! Co tak długo? - powiedział Derek, gdy go zauważył.
- Spokojnie wielkoludzie, złość piękności szkodzi. - powiedział Stiles, przez co Derek złapał go za kołnierz bluzki. - O.. mój... boże...
- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a wylądujesz w pobliskim rowie. - wysyczał Derek.
- Derek uspokój się. Wszyscy są zirytowani tą całą sytuacją, ale nie musisz wyżywać się na Stiles'ie. - odparł Scott.
Derek puścił chłopaka i podszedł do
stołu, na którym ułożone były różne księgi, z których i tak
niewiele było wiadomo.
Niedługo później dołączyli do nich
Isaac, Erica i Boyd, którzy także niewiele wiedzieli.
Każdy z zebranych miał swoją teorię
na temat kanimy, ale żadna z nich nie była prawdziwa. Nikt nawet
nie wiedział kim on/ona jest.
Ich dyskusję przerwały dziwne odgłosy
dochodzące ze strychu. Nikt nie zdążył nawet tego sprawdzić, a
przed ich oczami pojawił się cień.
Derek zerwał się z miejsca i ruszył
na bestię. Nie miał wątpliwości, że zaatakowała ich właśnie
kanima. Niestety była zbyt szybka i Derek nie wiedząc nawet kiedy
został zadrapany. Pech chciał, że upadł na zdezorientowanego
Stilesa.
Ten jednak zanim zdążył go złapać,
również został zadrapany i bezsilnie opadł na leżącego już
Dereka.
Scott, Isaac, Erica i Boyd nadal
walczyli z kanimą, która chwile później wypełzła z domu.
- Biegnijcie za nią! - zawołał do nich Derek, a pozostała czwórka posłusznie pobiegła za gadem.
Między Stiles'em a Derek'iem
zapanowała cisza, jednak ten pierwszy postanowił ją przerwać.
- Derek...
- Zamknij się. - powiedział ostro starszy, wbijając pazury w udo by szybciej pozbyć się jadu kanimy.
- Okej i fuuuj... A wiesz, że wilki nigdy, w przeciwieństwie do psów, nie noszą ogona wygiętego ku górze. Ich ogon zawsze zwisa w dół.
- Po co ty mi to mówisz?
- Próbuję podtrzymać konwersację.
- Jaką konwersację?
- Nieważne.... - nastała między nimi chwila ciszy. - Przejdziemy przez to wszystko.... Zawsze przechodzimy. Poradzimy sobie z kanimą i z całą resztą; zaufaj mi.
- Niby czemu mam Ci zaufać? Jesteś tylko zwykłym nastolatkiem.
- Bo Cie kocham... - wyszeptał, jednak Derek go usłyszał.
- Co?
- Kocham Cię... I w głębi duszy wiem, że ty też mnie kochasz...
- Stiles...
- O... mój.. boże.... Chyba mnie pogrzało... Zapomnimy co się przed chwilą wydarzyło...
- Stiles...
- Nie, nic nie mów. Tylko się wygłupiłem...
- Ja Ciebie też kocham...
- Proszę Cie, nie zabijaj mnie.... Czekaj... Co?!
- Kocham Cię Stiles.... Cały czas starałem się to od siebie odepchnąć, ale nie potrafię dłużej.
Derek
spojrzał w oczy Stilesa, które nie kryły zdziwienia i w które
uwielbiał patrzeć, a jego maska, która pokazywał na co dzień
znikła. Nie obchodziło go w tym momencie to, że po lesie biega
kanima, chciał tylko patrzeć w oczy Stilesa.
Gdy
tylko Derek odzyskał czucie w kończynach przysunął się do
młodszego chłopaka obdarzając go namiętnym pocałunkiem.
Gdy
tylko ich wargi się zetknęły, wszystkie problemy Stilesa odeszły
w zapomnienie. Liczyło się tylko tu i teraz. Liczył się tylko
Derek.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
TA DAM!
Chcieliście to macie ;D
Pewnie teraz wyjdę na sadystkę ale shippuje Stereka <3
Mam nadzieję, że się spodobało ;)
Jeśli ktoś ogląda Teen Wolf (a jeśli nie to polecam!) to przyjmuje zamówienia na one shoty ;D
Spokojnie... http://ill-fight-for-you-until-i-drop.blogspot.com/ jest na #1 miejscu ;D
asdgjkljhfdsasdfghjkhgfdfbghjhbhgdchnjbgzdnnhvbnzcxd
OdpowiedzUsuńhehe wiesz co lubie <3
dodawaj następne, z chyecia poczytam mino że w połowie nie wiedziałam kim jest ta kanima i wgl ale jest fajne i tyle no. xD
ale tylko nie zapominaj o tamtym blogu ploose *.*
WENY SIOSTRO WENY!!!!!
aww , nie wiem o czym czytam ale zapowiada sie ciekawie ; D
OdpowiedzUsuńi lubie gejow ... hahah nie pomysl sobie czegos ; p
czekam na nn ^^
weny ♥
MRrrrrr............ aż mruczę
OdpowiedzUsuńMało jest opowiadań o tej parce na necie więc jestem ogromnie wdzięczna za twoją twórczość.
Mam nadzieje że szybko dodasz coś nowego
Powiem dwa słowa: jest dobrze.
OdpowiedzUsuńNiepokoją mnie tylko kropki przed kwestiami, zmiana czcionki i mało opisów ich odczuć, jeśli chodzi o dialog. I wyznanie miłości było.... Nagłe. Prawie przeleciałam jednym tchem. Jeśli mogę:
- Poradzimy sobie z kanimą - Zapewnił go i patrzył na niego - i z całą resztą; zaufaj mi.
- Niby czemu mam Ci zaufać? - Zmarszczył brwi, dalej pozbywając się toksyn w mało humanitarny sposób - Jesteś tylko /zwykłym/ nastolatkiem.
- Bo Cie kocham... - wyszeptał jednym tchem, jednak Derek go usłyszał.
- Co...?
- Kocham Cię... - Jego tętno przyśpieszyło, gdyby już wcześniej robiło to zwyczajnie powoli - I w głębi duszy wiem, że ty też mnie kochasz...
- Stiles... - Zaczął, ale ten mu przerwał.
- O... mój.. boże.... Chyba mnie pogrzało... - Odwrócił wzrok i chętnie zakryłby twarz, gdyby tylko miał władną dłoń - Zapomnimy co się przed chwilą wydarzyło...
- Stiles... - Drążył.
- Nie, nic nie mów. Tylko się wygłupiłem...
- Ja też... Cię kocham - Rzekł zupełnie poważnie.
- Proszę Cie, nie zabijaj mnie... - Zacisnął oczy, jakby bał się, że pomimo braku władności nad większością ciała, Hale zada mu ból - Czekaj... Co?! - Spojrzał na niego i otworzył szeroko swoje piwne oczy, których źrenice rozszerzyły się gwałtownie. Czy dobrze usłyszał?
- Kocham Cię, Stiles... - Powtórzył z trudem. - Cały czas starałem się to od siebie odepchnąć, ale... nie potrafię dłużej - W jego oczach widać było uczucie. Uczucie, które wcześniej maskował, a teraz właśnie postanowił mu pokazać. Właśnie mu - Stilesowi.
Mała próbka, jeżeli tylko Ci w czymś pomoże. Oczywiście zrozumiem, jeśli nie zaakceptujesz tego (bo broń Boże nie wymagam, abyś zmieniała na to zupełnie swój tekst!). Chodzi o to, abyś nauczyła się urozmaicać tekst.
Poza tym opowiadanie jest naprawdę trafne.