wtorek, 10 grudnia 2013

Ulubione popołudnia....

To był dzień jak co dzień.
Stiles wracał uśmiechnięty do domu do dość ciężkim dniu szkoły, jednak to nie mogło zepsuć mu humoru, bo wiedział, że w domu czeka na niego Derek. Starszy zawsze czekał na Stilesa, gdy wiedział, że szeryfa nie będzie w domu. Potem resztę dnia spędzali razem. Oglądali mecz lub inne programy, rozmawiali lub po prostu leżeli przytuleni do siebie w ciszy.
Takie popołudnia Stiles lubił najbardziej. Silne ramiona Dereka oplecione wokół jego chudego ciała dawały mu poczucie bezpieczeństwa.
Kochał to. Kochał mieć Dereka przy sobie. Mimo, że Derek nie odnosi się zbytnio ze swoimi uczuciami, nawet gdy są sami, Stiles'owi  wystarcza sama jego obecność.
Nawet myśl o nim sprawia, że chłopak przeszedł by dla niego przez piekło. Faktycznie ostatnie miesiące były niczym piekło, jednak Stiles wiedział, że może liczyć na Dereka, że zawsze przyjdzie by go ocalić.

I te zielone oczy.
Te oczy, w które Stiles kochał patrzeć.
Te głębokie oczy pełne tajemnic i bólu.
Te oczy, które z każdym dniem wydają się szczęśliwsze.
Te oczy, w których Stiles może odczytać jaką wielką miłością darzy go Derek.

Te usta.
Te malinowe, delikatne usta, których dotyk Stiles kocha i z każdym dniem pożąda.
Te usta, które nie mówią zbyt wiele.
Te usta, które i może wypowiadały złe decyzje, teraz należą tylko do Stilesa.

Te ramiona.
Te silne ramiona, które zniosły tyle bólu i cierpienia.
Te ramiona, w których Stiles uwielbiał się zagubić.
Te ramiona, które zawsze go ochronią.

Derek. Tylko Derek. Cały On należy do Stilesa. Cały On sprawia, że Stiles czuje się wyjątkowy.

Stiles wszedł do domu i ujrzał Alfę leżącego na jego kanapie. Odłożył swój plecak w kąt pokoju i poszedł do niego, kładąc się w jego silnych ramionach. Derek objął go, przyciągając do siebie i leżeli... Stiles wiedział, że to popołudnie będzie jednych z jego ulubionych.

czwartek, 31 października 2013

Wesołego Halloween...

Halloweenowy wieczór.
Stiles siedział na łóżku powoli kartkując książkę z historii. Jutro ma ważny test, a zawartość podręcznika była mu zupełnie obca, więc zamiast straszyć sąsiadów, zakuwał w pokoju choć ostatnio nie mal głowy do nauki. Wokół niego działo się zbyt wiele, by mógł spokojnie usiąść przynajmniej na 5 minut. Nauka szła mu coraz gorzej, więc ojciec dał mu szlaban i właśnie dlatego tu siedział. Jeśli obleje ten test ojciec go zamorduje, albo w najlepszym wypadku zamknie go na cztery spusty w pokoju i będzie karmił suchym chlebem.
  • Rewolucja francuska.... Do czego niby mi to się przyda? - mówił sam do siebie.
Stiles próbował zapamiętać najważniejsze informacje, powtarzając je sobie w głowie.
Nagle usłyszał dziwne hałasy za oknem. Z początku zignorował to, ale z czasem nasilały się. Chłopak odkładając książkę zszedł z łóżka i chwytając kij bejsbolowy cicho podszedł do otwartego okna. Wyjrzał przez nie i jedyne co zobaczył to gałęzie bliskiego drzewa poruszane przez wiatr.
  • Nauka powoduje halucynacje. - powiedział do siebie i już chciał się odwrócić by wrócić na swoje miękkie łóżko, gdy znowu usłyszał dziwny dźwięk i ujrzał ciemną postać stojącą w rogu pokoju.
Chłopak cofnął się, a tajemnica postać przybliżając się ujawniła swoje obliczę.
  • Jezu, Derek. Przestraszyłeś mnie. - odparł Stiles wyrównując swoje przyspieszone strachem tętno.
  • I o to właśnie mi chodziło. - powiedział Derek.
  • Debil.
  • Co ty tu właściwie robisz?
  • Yyyy... Mieszkam?
  • Chodzi mi o to, że jest Halloween i powinieneś zbierać cukierki w przebraniu bałwanka, a nie siedzieć w domu.
  • Nie mogę. Muszę się uczyć na bardzo ważny test z historii. Ojciec mnie zabije jak go nie zdam.
  • W takim razie muszę załatwić to po mojemu. - Derek przybliżył się do Stilesa tak, że ich nosy prawie się stykały. - Cukierek albo psikus.
  • Niestety nie mam żadnych cukierków. - odparł szeptem Stiles.
  • W takim razie muszę cię ukarać.
Derek spojrzał w głębokie oczy Stilesa z sadystycznym uśmiechem, a zaraz potem jego usta połączyły się w namiętnym pocałunku z ustami młodszego chłopaka.
  • To ma być moja kara? - zapytał Stiles gdy już się od siebie oderwali.
  • Jeszcze z tobą nie skończyłem. - powiedział starszy i pchnął Stilesa na łóżko, samemu siadając na nim okrakiem.
  • Nadal nie widzę tu nic, co mogłoby być dla mnie karą.
  • Mogę przestać...
  • Nie! Chcę mieć cię tylko dla siebie. - odparł Stiles i przyciągnął Dereka bliżej.
Ich usta ponownie złączyły się, a ręce Stilesa powędrowały pod bluzkę starszego badając jego umięśnioną klatę.
  • Przez ciebie nie zdam historii! - wtrącił dysząc Stiles.
  • Ale za to biologię zdasz na 6.
Chłopak zaśmiał się, co Derek wykorzystał ściągając jego bluzę. Wkrótce ubrania ich obu porozrzucane były po całym pokoju.
Przerywając kolejny gorący pocałunek, Derek spojrzał w oczy Stilesa i powiedział:

  • Wesołego Halloween....


    --------------------------------------------------------------------------------------------------
    Krótki, ale obiecałam, że będzie ;)
    Dedykuje go mojej uroczej siostrzyczce Angeli <33333 Mam nadzieję, że ci się spodoba :D




środa, 16 października 2013

Masz na myśli.... randkę?

Pierwszy dzień w nowej szkole. Tego Stiles bał się najbardziej.
Jego ojca przeniesiono do Beacon Hills, więc chłopak musiał zostawić wszystkich przyjaciół i przeprowadzić się z Nowego Jorku do jakiegoś małego miasteczka. Nie był tym specjalnie zachwycony, ale nie miał wyboru.
Siedział w swoim Jeepie zaparkowanym na szkolnym parkingu, ale nie odważył się z niego wysiąść.
W końcu wziął się w garść i chwytając torbę leżącą na siedzeniu obok, wysiadł z auta. Westchnął głęboko dodając sobie odwagi i ruszył w stronę ceglanego budynku.

Po zakończonych zajęciach Stiles przyznał, że nie było tak źle jak się spodziewał. Zaprzyjaźnił się nawet z chłopakiem o imieniu Scott.
Stał razem z nim przy szafkach i słuchał jak chłopak opowiadał mu o szkole, mieście i gdzie najlepiej można się zabawić. Niestety nie zakończyli tej rozmowy, bo obok nich pojawił się mężczyzna. Był starszy od nich o kilka lat. Miał ciemne, krótkie włosy, hipnotyzujące, zielone oczy, a ubrany był w ciemne spodnie, białą bluzkę i czarną, skórzaną kurtkę.
Tajemniczy mężczyzna odszedł gdzieś ze Scottem, a Stiles patrzył nieprzytomnie w stronę, w którą odeszli.
Zdał sobie sprawę, że nigdy nie widział nikogo takiego w swoim życiu. On był inny... Nie taki jak wszyscy; był niezwykły, ale nie potrafił tego wytłumaczyć. Chłopak nie wiedział dlaczego, ale coś go do Niego ciągnęło.
Postanowił, że za wszelką cenę dowie się kim jest.

Następnego dnia po zakończonych zajęciach Stiles postanowił śledzić tajemniczego mężczyznę. Było to nawet proste, bo tego popołudnia znowu odwiedził Scotta. Chłopak szybko wsiadł do swojego jeepa i ruszył za samochodem bruneta. Jeździł za nim po całym mieście, jednak wydawało się, że błądził bez celu. Camaro mężczyzny doprowadziło go na całkowicie pustą drogę. W pewnym momencie mężczyzna zatrzymał gwałtownie samochód, co zmusiło Stilesa do postąpienia podobnie. Przez dłuższą chwilę oba samochody stały pośrodku drogi, lecz po jakimś czasie tajemniczy brunet wysiadł ze swojego auta i ruszył w stronę jeepa Stilesa. Jego twarz wyrażała złość, co przestraszyło młodszego chłopaka. Jego strach pogłębił się, gdy starszy gwałtownie otworzył drzwi jeepa i chwytając go za koszulkę siłą wyciągnął go z auta przygważdżając go do maski.
  • Dlaczego mnie śledzisz? Kto Cię nasłał? - zapytał jeszcze bardziej zaciskając pięść na koszulce Stilesa.
  • Nikt, przysięgam! Ja po prostu....
  • Po prostu co?
  • Moja ciekawość przejęła made mną kontrolę.
  • Następnym razem zastanów się kogo chcesz śledzić. - odparł mężczyzna puszczając Stilesa i ruszył w stronę swojego samochodu.
  • Kim jesteś? - zapytał niepewnie młodszy.
  • Derek. - odpowiedział wsiadając do Camaro.
  • Jestem Stiles!


Po tym wydarzeniu Stiles całymi dniami chodził za Scottem i wypytywał o Dereka. Chciał wiedzieć o nim jak najwięcej, lecz sam nie wiedział dlaczego. Było w nim coś tajemniczego, co doprowadzało go do szału. Biedny Scott musiał dokładnie opowiadać na zadawane przez przyjaciela pytania. Oczywiście omijał temat tej niebezpiecznej strony mężczyzny. Nie chciał go mieszać w to całe bagno, ale widząc jak Stiles się nim interesuje, prędzej czy później i tak się dowie.
Derek nie był psychopatycznym mordercą, w przeciwieństwie do jego wuja Petera, ale lepiej z nim nie zadzierać.

Gdy już Stiles całkowicie zadomowił się w Beacon Hills postanowił dołączyć do szkolnej drużyny lacrosse. Razem ze Scottem udał się na boisko, gdzie drużyna rozgrzewała się. Stiles dostał się do drużyny, co go ucieszyło i ł zarazem, bo chodź umiał grać nie był w tym jakoś świetny.
Na jego pierwszym treningu, podczas ćwiczeń Stiles zauważył znajomą sylwetkę między trybunami. Widok przyglądającego się mu Dereka tak go rozproszył, że jeden z graczy wpadł na niego.
  • Stilinski! Skup się na grze! - zawołał trener dmuchając w jego nierozłączny gwizdek.
Chłopak wstał z ziemi i rzucając ostatnie spojrzenie w stronę Dereka wrócił do treningu.


Kiedy trening się zakończył, a Stiles i Scott wychodzili, że szkoły zauważyli przed nią znajome camaro. Oparty o auto stał nie kto inny jak Derek.
  • Scott, musimy pogadać. - powiedział mężczyzna, gdy byli blisko niego.
  • Jasne. Coś się stało?
  • Muszę pogadać z tobą i Isaac'iem. To pilne.
  • Pewne. Poczekaj, zaraz po niego pójdę. - odparł Scott i zostawiając Dereka i Stilesa poszedł szukać Isaaca.
  • Słuchaj.... - zaczął Stiles lekko podenerwowany. - Przepraszam za tamten wieczór.
  • Nie szkodzi. Tylko następnym razem jak będziesz chciał kogoś śledzić, rób to bardziej subtelnie.
Stiles zaśmiał się i jakby zapominając o całym zdenerwowaniu powiedział:
  • Chciałbyś może kiedyś gdzieś wyskoczyć?
  • Masz na myśli.... randkę?
  • Tak.... Nie... Nie wiem.... Jak chcesz. - odparł plącząc się w słowach Stiles.
  • Kiedy i gdzie?
  • Jutro o 18 w kafejce na rogu?
Derek nie zdążył odpowiedzieć, bo dołączył do nich Scott razem z Isaac'iem.
  • Jesteśmy gotowi Derek. - powiedział Isaac i na gest starszego wsiedli do samochodu.
Mężczyzna odwrócił się w stronę auta i stanął przed drzwiami od strony kierowcy.
  • Do zobaczenia jutro. - rzucił w stronę Stilesa i wsiadł.
Gdy camaro odjechało Stiles nadal nie mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał. Uśmiechnął się tylko i udał w stronę parkingu gdzie stał jego jeep.

Podsumowując dostał się do drużyny lacrosse i chyba umówił się na randkę z Derekiem. Można powiedzieć, że przeprowadzka tutaj nie była najgorszym pomysłem.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Znalazłam trochę czasu i udało mi się coś napisać :)
Będę wdzięczna za komentarze ;)


czwartek, 8 sierpnia 2013

Już nigdy nie dam Ci odejść....

Stiles wybiegł z domu Dereka trzaskając drzwiami. Był zły i nie mógł powstrzymać lecących z jego oczu łez.
Pospiesznie wsiadł do Jeepa i wyjechał z lasu nie oglądając się za siebie.
Było już ciemno, a łzy, które nadal spływały po policzkach Stilesa, dodatkowo zasłaniały widok na drogę. Chłopak nie mógł wyrzucić z głowy kłótni z Derekiem, która odbyła się nie tak  dawno temu. Miał dość tego, że Derek nie potrafił wyrazić uczuć co do niego, przez co Stiles czuł się jak zabawka. Najgorsze było to, że go kochał i nie potrafi bez niego żyć.
Myśląc o tym, Stiles zagapił się i wpadł w poślizg. Jedyne co zobaczył to oślepiające światło zmierzające w jego stronę.

Derek chodził w kółko po pokoju, zastanawiając się nad zadzwonieniem do Stilesa. Żałował tych wszystkich słów, które padły podczas kłótni z nim.Wiedział, że Stiles jest zwykłym nastolatkiem, który pragnie miłości, ale nie był pewny, czy potrafi mu to zapewnić. Wiedział też, że nie potrafi bez niego żyć.
Przeklął pod nosem i wybrał numer młodszego chłopaka.
Po kilku sygnałach odebrał telefon.
- Stiles przepraszam Cię, ja....
- Halo? - usłyszał obcy, kobiecy głos.
- Gdzie Stiles? - zapytał zdenerwowany zaciskając pięści.
- Pan Stilinski miał wypadek, jest teraz na operacji, czy jest pan krewnym?
- Nie.
- W takim razie nie mogę udzielić panu dalszych informacji.

Derek powstrzymując nabierające się łzy jechał do szpitala w Beacon Hills.
''To moja wina, tylko i wyłącznie moja'' - powtarzał jak mantrę. Gdyby pobiegł za nim, jego ukochanemu Stiles'owi nic by się nie stało. Mógł go powstrzymać, ale tego nie zrobił.
Gdy dotarł do szpitala, wbiegł do środka nie zwracając uwagi na potrącanych ludzi. Chciał tylko zobaczyć Stilesa.
- Derek! - rozpoznał głos Scotta i szybko do niego podbiegł.
- Co z nim?
- Przez chwilą skończyli go operować. Jego stan jest stabilny, ale zapadł w śpiączkę. - odpowiedział Scott.

Przez ostatni miesiąc Derek każdego dnia czuwał przy Stiles'ie. Choć chłopak go nie słyszał, ten opowiadał mu wydarzenia, jakie mają miejsce w Beacon Hills.
Ojciec Stilesa za każdym razem obserwował go, gdy ten odwiedzał szpital.
Derek wiedział, że sheriff obwinia go o to, co przydarzyło się jego synowi i nie ma mu tego za złe. Starał się skupić tylko na bezbronnym Stiles'ie leżącym bez życia na szpitalnym łóżku. Jego serce krajało się na ten widok. Jednak musiał być silny. Musiał być silny dla Stilesa.

Dni Dereka zlewały się, ale ten dzień był wyjątkowy. Gdy tylko wszedł do szpitala napotkał uśmiechniętego Scotta zmierzającego w jego stronę.
- Obudził się!
Te dwa słowa sprawiły, że Derek zamarł. Nie wiedział czego się spodziewać, a po jego głowie przeszły myśli, że Stiles już nigdy więcej nie będzie chciał go widzieć. Tego Derek bał się najbardziej.
Stał przed zamkniętymi drzwiami pokoju, w którym leżał Stiles i nie wiedział co ma zrobić. Jeszcze nigdy nie czuł się tak bezradnie.
- Wejdź. Czeka na Ciebie. - zachęcił go Isaac.
Derek niepewnie wszedł do środka. Na środku szpitalnego pokoju leżał posiniaczony i poobijany Stiles. Na jego widok w oczach Dereka zaczęły gromadzić się łzy. Lecz gdy tylko spojrzał na jego twarz, ujrzał ten przepiękny uśmiech, który tak kochał.
- Cześć Derek.
- Stiles ja... ja... przepraszam...
- Derek... To nie twoja wina. Nie potrzebnie poruszałem ten temat....
- Miałeś rację....
- Co?
- Nie jestem ideałem, ale daj mi drugą szansę... Kocham Cię Stiles.
- Ja Ciebie też Derek.
Podszedł do młodszego chłopaka i delikatnie przytulił go
- Już nigdy nie dam Ci odejść....

................................................................................................................................................................
Robię się w tym coraz gorsza....
No cóż.... Udało mi się coś napisać na kompie siostry, bo dopiero w przyszłym tygodniu odzyskam swój....

Komentujcie miśki ;D


niedziela, 28 lipca 2013

Wylądujesz w pobliskim rowie....

Stiles siedział w szkolnej ławce przeglądając wiadomości na komórce i oczywiście ignorując nauczyciela. Pan Harris jak zwykle gadał o rzeczach, które go w ogóle nie interesowały.
''Chemia organiczna, nieorganiczna; ciekawe co mi to da w życiu'' pomyślał Stiles pusto patrząc się na tablice zapisaną jakimiś wzorami, które były dla niego czarną magią.
Gdy tylko usłyszał upragniony dzwonek, rzucił się w stronę drzwi. Przystanął na korytarzu, czekając aż jego szanowny przyjaciel-wilkołak Scott wyjdzie z klasy.
  • Scott! - zawołał, gdy tylko go zobaczył. - Porobimy coś dzisiaj razem? No wiesz, tak za starych, dobrych czasów, zanim się zwilkołaczyłeś.
  • Chętnie, ale jestem umówiony z Allison.
  • Oczywiście, leć do swojej ukochanej. Tylko uważaj na przyszłych teściów! – powiedział Stiles i ruszył w stronę szkolnego parkingu.
Wsiadł do swojego Jeepa i spokojnie pojechał do domu.
Gdy dojechał na miejsce od razu udał się do swojego pokoju. Ojciec jak zwykle był w pracy, więc nie martwił się o rodzicielskie pytania typu ''Co tam w szkole?'' itp.
Wchodząc do pokoju, odruchowo rzucił torbę w kąt i z zamkniętymi oczami wskoczył na łóżko.
  • Stiles. - usłyszał jak dobrze znany mu głos, przez który zawszę przechodzą go ciarki wymówił jego imię.
Chłopak natychmiast zerwał się z łózka, ale zanim zorientował się, co się dzieję, został przyciśnięty do ściany.
  • Hej, Derek. Co Cię sprowadza w moje skromne progi? - powiedział ciężko oddychając.
  • Gdzie jest Scott? - zapytał jeszcze mocniej go przyciskając.
  • Skąd mam wiedzieć? - Derek pewnie zorientował się, że kłamie, ale zawszę warto spróbować.
  • Wiem, że kłamiesz. - powiedział, zmniejszając przestrzeń między nimi do minimum cały czas patrząc w jego oczy.
  • O mój boże... Dobra, powiem Ci, ale mógłbyś....
Derek odsunął się od Stilesa jednocześnie go puszczając.
  • Gadaj.
  • Spokojnie wielkoludzie. Nie wiem dokładnie gdzie jest, ale wiem z kim...
  • Allison?
  • Znajdź Allison, znajdziesz Scotta; nic prostszego!
Nie zwracając uwagi na Stilesa, Derek wyszedł przez okno, zostawiając go samego z własnymi myślami.
Stiles nie wiedział już co ma myśleć... Wiedział, że Derek nie jest przyjemnym typem, ale jednak pewne uczucie nie dawało mu spokoju. Czuł coś do niego, ale nie potrafił tego przed sobą przyznać.

Nastał kolejny dzień i kolejne zmartwienia.
Stiles nie miał ochoty na wysłuchiwanie nauczycieli, więc powiedział tacie, że nie za dobrze się czuje i zostaje w domu. Oczywiście fizycznie Stiles czuł się po prostu świetnie; był okazem zdrowia, ale emocjonalnie, niekoniecznie.
Nie mógł przestać myśleć o wczorajszej bliskości Dereka.
''Stiles, weź się z garść'' powtarzał sobie, ale niestety to nie skutkowało. Nie mógł wyrzucić z pamięci jego idealnych rysów twarzy, pięknych oczu z nieskazitelnym niebieskim blaskiem i pełnych malinowych ust, które....
  • Stop! - krzyknął sam do siebie.
Zerwał się z łóżka, na którym leżał i udał się do kuchni. Wyjął z lodówki butelkę soku pomarańczowego, którą od razu wypił, przechadzając się po całym pomieszczeniu.
''Od dzisiaj zaczynam go unikać'' pomyślał i już miał wrócić do siebie, gdy jego telefon zawibrował zwiastując przychodzącą wiadomość.
Od: Scott
''Spotkajmy się za 20 minut w domu Dereka. Pilne.''
  • Po prostu świetnie! - powiedział po przeczytaniu wiadomości i niezbyt radosny wyszedł z domu kierując się w stronę Jeepa.

Stiles stał przed bardzo dobrze znanymi drzwiami.
Odetchnął kilka razy i pewnie wszedł do środka. Pierwsze co zobaczył to rozmawiających Dereka i Scotta.
  • Nareszcie! Co tak długo? - powiedział Derek, gdy go zauważył.
  • Spokojnie wielkoludzie, złość piękności szkodzi. - powiedział Stiles, przez co Derek złapał go za kołnierz bluzki. - O.. mój... boże...
  • Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a wylądujesz w pobliskim rowie. - wysyczał Derek.
  • Derek uspokój się. Wszyscy są zirytowani tą całą sytuacją, ale nie musisz wyżywać się na Stiles'ie. - odparł Scott.
Derek puścił chłopaka i podszedł do stołu, na którym ułożone były różne księgi, z których i tak niewiele było wiadomo.
Niedługo później dołączyli do nich Isaac, Erica i Boyd, którzy także niewiele wiedzieli.
Każdy z zebranych miał swoją teorię na temat kanimy, ale żadna z nich nie była prawdziwa. Nikt nawet nie wiedział kim on/ona jest.

Ich dyskusję przerwały dziwne odgłosy dochodzące ze strychu. Nikt nie zdążył nawet tego sprawdzić, a przed ich oczami pojawił się cień.
Derek zerwał się z miejsca i ruszył na bestię. Nie miał wątpliwości, że zaatakowała ich właśnie kanima. Niestety była zbyt szybka i Derek nie wiedząc nawet kiedy został zadrapany. Pech chciał, że upadł na zdezorientowanego Stilesa.
Ten jednak zanim zdążył go złapać, również został zadrapany i bezsilnie opadł na leżącego już Dereka.

Scott, Isaac, Erica i Boyd nadal walczyli z kanimą, która chwile później wypełzła z domu.
  • Biegnijcie za nią! - zawołał do nich Derek, a pozostała czwórka posłusznie pobiegła za gadem.
Między Stiles'em a Derek'iem zapanowała cisza, jednak ten pierwszy postanowił ją przerwać.
  • Derek...
  • Zamknij się. - powiedział ostro starszy, wbijając pazury w udo by szybciej pozbyć się jadu kanimy.
  • Okej i fuuuj... A wiesz, że wilki nigdy, w przeciwieństwie do psów, nie noszą ogona wygiętego ku górze. Ich ogon zawsze zwisa w dół.
  • Po co ty mi to mówisz?
  • Próbuję podtrzymać konwersację.
  • Jaką konwersację?
  • Nieważne.... - nastała między nimi chwila ciszy. - Przejdziemy przez to wszystko.... Zawsze przechodzimy. Poradzimy sobie z kanimą i z całą resztą; zaufaj mi.
  • Niby czemu mam Ci zaufać? Jesteś tylko zwykłym nastolatkiem.
  • Bo Cie kocham... - wyszeptał, jednak Derek go usłyszał.
  • Co?
  • Kocham Cię... I w głębi duszy wiem, że ty też mnie kochasz...
  • Stiles...
  • O... mój.. boże.... Chyba mnie pogrzało... Zapomnimy co się przed chwilą wydarzyło...
  • Stiles...
  • Nie, nic nie mów. Tylko się wygłupiłem...
  • Ja Ciebie też kocham...
  • Proszę Cie, nie zabijaj mnie.... Czekaj... Co?!
  • Kocham Cię Stiles.... Cały czas starałem się to od siebie odepchnąć, ale nie potrafię dłużej.
Derek spojrzał w oczy Stilesa, które nie kryły zdziwienia i w które uwielbiał patrzeć, a jego maska, która pokazywał na co dzień znikła. Nie obchodziło go w tym momencie to, że po lesie biega kanima, chciał tylko patrzeć w oczy Stilesa.
Gdy tylko Derek odzyskał czucie w kończynach przysunął się do młodszego chłopaka obdarzając go namiętnym pocałunkiem.
Gdy tylko ich wargi się zetknęły, wszystkie problemy Stilesa odeszły w zapomnienie. Liczyło się tylko tu i teraz. Liczył się tylko Derek.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
TA DAM!
Chcieliście to macie ;D
Pewnie teraz wyjdę na sadystkę ale shippuje Stereka <3
Mam nadzieję, że się spodobało ;)

Jeśli ktoś ogląda Teen Wolf (a jeśli nie to polecam!) to przyjmuje zamówienia na one shoty ;D


Spokojnie... http://ill-fight-for-you-until-i-drop.blogspot.com/ jest na #1 miejscu ;D