Stiles leżał w szpitalu, nieprzytomny od kilku dni.
Scott i Lydia na zmianę czuwali przy przyjacielu, mając nadzieję, że obudzi się lada chwila.
Jednak nic się nie działo.
Szeryf krzyczał na lekarzy by zrobili coś, co mogło pomóc jego synowi.
Ale lekarze nie wiedzieli co mu dolega.
Lydia wiedziała.
Wiedziała co doprowadziło jej przyjaciela do takiego stanu.
Wiedziała i czuła się winna, bo także ona powtarzała mu, że bez Dereka będzie mu lepiej.
Myliła się.
Wszyscy się mylili.
Niestety Lydia zrozumiała to, gdy było już za późno.
Zrozumiała, że Stiles potrzebował Dereka.
Ale Derek wyjechał.
Scott powiedział jej, że wyjechał od razu po tym, jak zerwał ze Stilesem.
Lydia była pewna, że nawet nie wiedział o tym, że chłopak trafił do szpitala.
Scott twierdził, że tak będzie najlepiej.
Jednak Lydia postanowiła coś z tym zrobić. Derek powinien wiedzieć. Bo to nie jego wina. To wina ich wszystkich, bo tak naciskali na wilkołaka, że nie tylko zranili go, ale jakże Stilesa.
Dziewczyna miała plan.
Może okazać się kompletnie bezużyteczny, ale warto spróbować.
Poszła do Petera. Próbowała dowiedzieć się od niego gdzie udał się jego siostrzeniec, albo przynajmniej jak może się z nim skontaktować.
Jednak Peter nie wiedział.
Albo po prostu nie chciał powiedzieć, bo Peter to nadal Peter i nie wyświadczy żadnej przysługi bez czegoś w zamian.
Lydia nie poddawała się.
Z telefonu Stilinskiego, który trzymała od tamtego wydarzenia, spisała do swojego numer do Dereka.
Na klawiaturze wystukała krótką wiadomość: "Stiles jest w szpitalu" i kliknęła wyślij.
Tylko to mogła zrobić.
Tydzień później nadal nie było odpowiedzi.
Lydia czuła się bezradnie widząc Stilesa cały czas pogrążonego w śpiączce.
Minął kolejny dzień, który Lydia spędziła w szpitalu. Robiło się późno, więc zbierała się do wyjścia. Chwyciła Stilesa za rękę, wyszeptała "Wszystko będzie dobrze" i wróciła do domu.
Stiles powoli wracał do przytomności.
Pierwsze co poczuł to kogoś dotyk na swojej ręce.
Powoli otworzył zaspane powieki. Światło lampy raziło jego oczy. Powoli rozejrzał się po pokoju i pierwsze co dostrzegł była postać siedząca przy jego łóżku i trzymająca jego dłoń.
Od razu rozpoznał kto to był.
Mimo worów pod oczami i kilku dniowego zarostu rozpoznał te piękne zielone oczy, w które tak często się wpatrywał, teraz jednak pogrążone ze smutku.
"Derek..." Stiles ledwo wychrypiał.
"Cśśśś. Jestem tu. I nie odejdę. Już nigdy. Przepraszam Stiles, przepraszam, że Cię skrzywdziłem..."
"Derek..."
"Nic nie mów. Musisz odpocząć, a ja się Tobą zajmę."
Po kilku godzinach spędzonych w szkole, Lydia jak zwykle udała się do szpitala odwiedzić Stilesa. Szła korytarzem, który znała już na pamięć, pod sale 305.
Gdy była już przed wejściem do sali, gwałtownie się zatrzymała. Przez okienko znajdujące się w drzwiach ujrzała, że ktoś siedzi z przytomnym Stilesem, jednak nie był to Scott.
Lydia bez problemu rozpoznała tego mężczyznę. Uśmiechnęła się na widok uśmiechu na twarzy przyjaciela i wróciła do domu zostawiając ich samych, wiedząc, że Derek zaopiekuje się chłopakiem.