środa, 19 lutego 2014

"Jestem tu. I nie odejdę. Już nigdy..."

KONTYNUACJA #3 

Stiles leżał w szpitalu, nieprzytomny od kilku dni.
Scott i Lydia na zmianę czuwali przy przyjacielu, mając nadzieję, że obudzi się lada chwila.
Jednak nic się nie działo.
Szeryf krzyczał na lekarzy by zrobili coś, co mogło pomóc jego synowi.
Ale lekarze nie wiedzieli co mu dolega.

Lydia wiedziała.

Wiedziała co doprowadziło jej przyjaciela do takiego stanu.
Wiedziała i czuła się winna, bo także ona powtarzała mu, że bez Dereka będzie mu lepiej.
Myliła się.
Wszyscy się mylili.
Niestety Lydia zrozumiała to, gdy było już za późno.
Zrozumiała, że Stiles potrzebował Dereka.

Ale Derek wyjechał.
Scott powiedział jej, że wyjechał od razu po tym, jak zerwał ze Stilesem.
Lydia była pewna, że nawet nie wiedział o tym, że chłopak trafił do szpitala.
Scott twierdził, że tak będzie najlepiej.
Jednak Lydia postanowiła coś z tym zrobić. Derek powinien wiedzieć. Bo to nie jego wina. To wina ich wszystkich, bo tak naciskali na wilkołaka, że nie tylko zranili go, ale jakże Stilesa.

Dziewczyna miała plan.
Może okazać się kompletnie bezużyteczny, ale warto spróbować.
Poszła do Petera. Próbowała dowiedzieć się od niego gdzie udał się jego siostrzeniec, albo przynajmniej jak może się z nim skontaktować.
Jednak Peter nie wiedział.
Albo po prostu nie chciał powiedzieć, bo Peter to nadal Peter i nie wyświadczy żadnej przysługi bez czegoś w zamian.

Lydia nie poddawała się.

Z telefonu Stilinskiego, który trzymała od tamtego wydarzenia, spisała do swojego numer do Dereka.
Na klawiaturze wystukała krótką wiadomość: "Stiles jest w szpitalu" i kliknęła wyślij.
Tylko to mogła zrobić.

Tydzień później nadal nie było odpowiedzi.
Lydia czuła się bezradnie widząc Stilesa cały czas pogrążonego w śpiączce.
Minął kolejny dzień, który Lydia spędziła w szpitalu. Robiło się późno, więc zbierała się do wyjścia. Chwyciła Stilesa za rękę, wyszeptała "Wszystko będzie dobrze" i wróciła do domu.

Stiles powoli wracał do przytomności. 
Pierwsze co poczuł to kogoś dotyk na swojej ręce.
Powoli otworzył zaspane powieki. Światło lampy raziło jego oczy. Powoli rozejrzał się po pokoju i pierwsze co dostrzegł była postać siedząca przy jego łóżku i trzymająca jego dłoń.
Od razu rozpoznał kto to był.
Mimo worów pod oczami i kilku dniowego zarostu rozpoznał te piękne zielone oczy, w które tak często się wpatrywał, teraz jednak pogrążone ze smutku.
"Derek..." Stiles ledwo wychrypiał.
"Cśśśś. Jestem tu. I nie odejdę. Już nigdy. Przepraszam Stiles, przepraszam, że Cię skrzywdziłem..."
"Derek..."
"Nic nie mów. Musisz odpocząć, a ja się Tobą zajmę."

Po kilku godzinach spędzonych w szkole, Lydia jak zwykle udała się do szpitala odwiedzić Stilesa. Szła korytarzem, który znała już na pamięć, pod sale 305.
Gdy była już przed wejściem do sali, gwałtownie się zatrzymała. Przez okienko znajdujące się w drzwiach ujrzała, że ktoś siedzi z przytomnym Stilesem, jednak nie był to Scott.
Lydia bez problemu rozpoznała tego mężczyznę. Uśmiechnęła się na widok uśmiechu na twarzy przyjaciela i wróciła do domu zostawiając ich samych, wiedząc, że Derek zaopiekuje się chłopakiem.

wtorek, 18 lutego 2014

"Dzień dobry"

To był zimowy wieczór. Jeden z tych, kiedy chciałoby się tylko leżeć pod kocykiem i popijać gorące kakao. I to właśnie robił Stiles.

Siedział w ciemnym pokoju wygrzewając się pod kocem i patrząc za okno, za którym sypał puszysty śnieg. Stiles czuł się dobrze. Bezpiecznie. W takie wieczory nie musiał martwić się o wszystkie wilkołacze sprawy, z którymi zmagał się każdego dnia.

Teraz myślał tylko o sobie. Może było to samolubne, ale tego właśnie potrzebował. Potrzebował przestrzeni. Przestrzeni od nadnaturalnych rzeczy.
W końcu jest człowiekiem, a ludzie potrzebują czasu dla siebie. Potrzebują czasu do regeneracji, bo nie posiadają wilkołaczych zdolności do błyskawicznego samoleczenia.

Stiles kochał pomagać. Gdy dowiedział się o tym co spotkało Scotta, pomógł mu opanować swoje wilcze instynkty. Jednak szczególnie uwielbiał pomagać Derekowi. Był on przez ludzi brany za mordercę, zagrożenie, czy po prostu kogoś, kogo należy unikać.
Stiles wiedział jaki on był naprawdę. Wiedział, że pod tą cierpiącą maską krył się ktoś wyjątkowy o wielkim sercu i pięknej duszy.
Tylko on wiedział ile bólu kryją jego zielone oczy.
Skąd to wiedział?
Bo Derek jest kimś wyjątkowym, kogo darzy specjalnym uczuciem.
Kocha go.
Kocha go mimo wszelkich niedoskonałości.
Kocha jego zranione serce, które powoli wraca do życia z każdym dniem.
Kocha jego uśmiech, którym go obdarza gdy są sami.
Kocha te dni, które spędzają w swoim towarzystwie, nawet gdy nie mówią nic, bo znają się tak dobrze, że słowa są im zbędne.

Stiles poczuł zmęczenie, a jego powieki zaczęły powoli opadać. Odłożył już pusty kubek na podłogę i przewrócił się na drugi bok i zasnął.

*

Drzwi do domu chłopaka otworzyły się wpuszczając do domu zimne powietrze. do środka wszedł Derek wzrokiem szukając oznak Stilesa. Nie szukał długo, bo już po chwili dostrzegł go śpiącego na kanapie. Derek podszedł do niego i widząc malujący się spokój na jego twarzy nie miał serca go budzić. Chwycił koc leżący na podłodze i przykrył nim chłopaka. Stiles poruszył się, ale nie zbudził. Jego twarz wyrażała zadowolenie, jednak Derek wyczuł, że chłopakowi jest niewygodnie.
Wiedząc, że Stiles ma mocny sen, Derek powoli chwycił go i cicho zaniósł go na górę do pokoju chłopaka, do którego drogę znał tak dobrze.
Gdy już był w odpowiednim pokoju delikatnie położył Stilesa na łóżku poprawiając otulający go koc.
Wilkołak zdjął kurtkę oraz buty i położył się obok niego. Stiles od razu wtulił się w Dereka wydając pomruki zadowolenia. Wtulony w chłopaka szybko zasnął.

*

Promienie światła wpadające przez okno do pokoju zbudziły Stilesa ze snu. Chłopak przeciągnął się i poczuł, że ktoś leży tuż obok. Otworzył oczy i ujrzał śpiącego Dereka. Zauważył też, że jakimś cudem znalazł się na łóżku w swoim pokoju. "To na pewno sprawka Dereka" pomyślał patrząc na pogrążonego w śnie mężczyznę.
Całymi dniami mógł patrzeć na ten widok. Derek wyglądał wtedy tak bezbronnie i krucho, niczym dziecko.
Stiles zapragnął dotknąć jego ust, które aż kusiły swoją miękkością.
Chłopak powoli zbliżył się do Dereka i złożył delikatny pocałunek na jego wargach.
Nagle oczy mężczyzny otworzyły się, a usta wygięły w uśmiechu.
"Dzień dobry" powiedział Stiles.
"Dzień dobry" odpowiedział mu Derek. "Jak się spało?"
"Dobrze, a tobie?"
"Idealnie."
Nie mówili nic więcej, tylko patrzyli w swojej oczy chcąc, by ta chwila trwała wiecznie.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem Angela, że obiecałam Ci inny, ale nie miałam czasu, a ten jest krótszy i bardziej mi się podoba, a
chciałam coś dodać ;D